wtorek, 27 stycznia 2015

Gate 21

Jest tyle piosenek, które o Nim mi przypominają. Nie przechodzą przez mój odtwarzacz, przełączam dalej. To... boli. Wbrew pozorom nadal mi na Nim zależy. W sensie przyjacielskim. Chcę by był szczęśliwy, wolny. Czułam, że go więziłam. Trzymałam za kratami, jak jakieś zwierzę, dawkując swoje uczucia, swoje myśli, wyznaczniki piękna. To samo robił ze mną. Zamykał mój umysł przed innymi. Moje człowieczeństwo zostawało w tyle, gdy pokazywałam siebie jedynie w internecie. Przy Nim. 
Puste krzesło. Kolejny kandydat na bratnią duszę. Czuję nieprzyjemny szept dystansu, świadomych niedopowiedzeń. Brak zaufania obija się od ciała do ciała. Znika, gdy brak dostępnej powierzchni, lewituje w pustce, łaknąc łatwego pożywienia. Liczy dusze przegranych. 

Zastanawiam się nad przyszłością. Ma sens? Znajdę tam siebie?

Te wszystkie posty... Są listem do Niego. Niedopowiedzeniami. Byłam i jestem zbyt słaba, zbyt żałosna, by wypowiedzieć je prosto w tą pełną świadomą mojego marnego życia twarz. Zatracam się w słowach, by chociaż raz być z Nim szczera. Kiedyś... kiedyś to wszystko przeczyta. Gdy ja, zmęczona życiem, zapatrzona w pustą studnię szczęścia i ciągłym planowaniem jutra, ulegnę sprawiedliwości. Należy Mu się prawda. 
Leżę i wyczekuję lepszego podejścia do podjętych decyzji. Przytłacza mnie odpowiedzialność za swoje czyny. Tak haniebne, a jednak tak mocno przewidywalne. Hm... tak po prostu musiało już być.

Czasami widzę Go; na przystanku, na ulicy, na szkolnym korytarzu. Odwracam się i myślę, jak to się dzieje, że mój mózg tak mnie rani. Sadysta. Bawi go moja słabość. A mnie bawi mnie jego nietolerancja do niektórych piosenek, w sumie to całego gatunku. Nienawidzę naszych piosenek. Parszywe zjawisko. Pierdolona dwudziestka jedynka. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz