środa, 5 lutego 2014

Obojętność

Obiecałam sobie, że przestanę czuć do Ciebie cokolwiek. Ewentualnie uśpię to w sobie. Tak jak Ty. Ale to ciężkie, gdy widzę jak gardzisz mą osobą, jaki jesteś cichy, sarkastyczny, zimny i nieczuły. Tak, to mnie przerasta. Gdy pytam się Ciebie, dlaczego nic nie mówisz, gdy ja próbuję z Tobą rozmawiać, pisząc lekko, czasem nawet infantylnie, a Ty... Nie wykazujesz chęci, pada spod Twych rąk napisane zdanie, a ja się gubię, bo nie wiem, co robię nie tak. Wytłumacz mi, jak ja mam z Tobą pisać, by Cię zadowolić, gdy uśmiercasz mnie dzień wcześniej jednym głupim "nie kocham cię"? Doprawdy, godne pogratulowania.
Więc co u Ciebie słychać? Rzygam tym, ale brnę dalej.
Wiem, Tobie też jest ciężko. Musisz zastąpić czymś miłość, którą odrzuciłeś, więc wybierasz obojętność. Łatwiej. Długo tak nie pociągniesz. Znów zapragniesz, bym ukoiła Twą zszarganą duszę, a ja już nie wiem, czy będę w stanie zrobić to kolejny raz. Nie oczekuj ode mnie, że będę emocjonalną huśtawką, która ma się bujać w rytmie Twoich upodobań.
Jestem zagubiona. Czuję się nijako i nieswojo. Bez celu.
Cholera.
Trzeba wziąć się w garść. Mam naukę przed sobą. Testy. Trzeba je dobrze zdać. Tak będzie najlepiej. Skupić się na nauce. Postanowienie na najbliższe dwa miesiące. 
Brak komentarzy:

Bal

Cichy szmer. Cóż to takiego ujawnia się wśród mroku nocy? Czyżby ta zetlała szafa wtulająca się w kąt pokoju?  Spróchniałe drzwiczki ledwo zipią na zawiasach, prosząc o wymianę – nie chcą już się tak męczyć, przeżyły już swoje. Niech się nie rusza! Jeszcze wszystko legnie w gruzach, niczym marionetka bez artysty. Niech tak stoi! Niech tylko pokaże, co ma w środku! Niech ukaże swe wnętrze…
Samotna na pustyni czerni, gdzie ręce człowieka już zapomniane, leży suknia. Wygnieciona, otulona mgiełką kurzu... Kto ją tak porzucił, kto śmiał wepchnąć ją w te odrażające miejsce, nie przykrywając płótnem? Nie wspominając nawet o pokrowcu. Kto mógłby zachować się z równym brakiem subtelności, jak nie bestia z piekła rodem?! Przecież ten szlachetny jedwab wszak, pomimo swej starości, powinien wisieć w muzealnej gablocie! Co za różnica? Nie różni się wcale od innych eksponatów, przecież tam suknie mają tyle samo lat. Każda winna zostać uszanowana tak samo uroczyście. Ich historie są często barwniejsze niż pożółkłych kości.
Wyblakły kolor?  Też coś! Szarość i nijakość? Właśnie w tym jest urok! Cóż z tego, że nie jest szyta na miarę? Że nie jest nowa i świeża? Świadczy to wszak tylko, że ktoś ją założył i to kilkakrotnie, a to, zważywszy na dzisiejsze czasy, dla niektórych kobiet jest już wyczyn. Co prawda widać, że znalazł się śmiałek, który odważył się zadać liczne ciosy, pozostawiając dziury, jedne większe, drugie mniejsze, oraz malownicze plamy, które nawet po spotkaniu z wybielaczem nie zaniechałyby wojny, dzielnie wtulając się w miękki materiał, niczym dziecko do swej matki. 

Zatem niech leży w spokoju, niech odpoczywa. Może ktoś jeszcze odważy się tutaj zajrzeć? Może otworzy płaczącą szafę, marząc o zaśnieżonej Narnii…?
Brak komentarzy:

wtorek, 4 lutego 2014

Idealny scenariusz

Nie ma mnie. Nie ma Ciebie. Nie ma nas. 
Nie ma. 
Po prostu nie ma. 
Delikatny wiatr poczucia błogości zostaje zdominowany przez nadchodzący mróz. Czuję jak wypełnia moje wszystkie zakamarki, jak unieruchamia moje ciało. Wnętrzności się bronią. Skubane. Po co? I tak zamarzną. Z braku ciepłego frontu. Cholera. Ratować się? 
Mówisz, że jestem Twoim sennym marzeniem. Realnym ideałem. 
Odległość.
Odległość.
Odległość.
To wszystko przez nią. To przez nią powiedziałeś, że mnie nie kochasz. To przez nią nas nie ma. To przez nią jesteś mrozem. To przez nią mnie ranisz. 
PRZECIEŻ JESTEM TWOIM IDEALNYM SCENARIUSZEM. 
Sam tak powiedziałeś. Za dużo czuję. Do Ciebie. To złe. Już nie chcę. Nie chcę czuć. To boli. Tak cholernie boli. 
Nie ma optymizmu, nie ma pesymizmu, jest tylko ten Twój popierdolony realizm. Boli jeszcze bardziej. Bo Ty dobijasz nim lepiej, niż morderca litujący się nad swoją cierpiącą ofiarą. 
Idealny scenariusz. 
Idealny scenariusz śmierci. 
Brak komentarzy: