Odwaga mnie zabija. Tłukę się z własnym huraganem myśli, tarzamy się po zgliszczu decyzji i zahamowań. Wszystko idzie w kierunku samodestrukcji.
3... 2... 1...
Zarzucam na siebie ciężar życia, dźwigam go kolejne dni, miesiące, lata, a wszystko po to, by realizować niespełnione marzenia innych. Obgryzam paznokcie, drapię się po ramionach, wyrywam włosy. Ogarnia mnie trwoga. Głosy z zewnątrz odbijają się ode mnie, nie zwracam na nie uwagi, tłumię wszystko w sobie i przykrywam maską ciepłego uśmiechu. On rozwesela, poprawia dzień innym.
Rutyna. Czuję się jak ptak w klatce. Kurczy się. Coraz mniej wolności, coraz więcej nacisku, tlenu brak, pomimo do jego dostępu. Umierasz z pełną świadomością, że sam to wybrałeś, że sam tam wszedłeś. Idziesz schematami, które prowadzą do niespełnionych marzeń/celów. A to wszystko przez wartości innych. Jesteśmy tresowanymi małpami. Chciałam zostać księżniczką, a zostałam licealistą bez nadziei na lepsze jutro. Jutro będzie znowu tak samo. Nic się nie zmieni.
Chcę być wikingiem.
Mieć domek w lesie,
obok jeziora
z brakiem cywilizacji,
hektolitry herbaty
i tony książek.
Narzucone wartości z góry, iluzoryczne ściany otaczające z każdej strony. To kontrola nad naszymi decyzjami, myślami. Nie wychodź poza schematy, bo wtedy przyjedzie zły pan i powie, że nie należysz do społeczeństwa. Zostaniesz zlinczowany i odsunięty od wszystkich. To jeszcze nie byłoby takie złe, dopóki nie mówi Ci to osoba, którą kochasz, która Cię wychowywała.
Brnę dalej. Próbuję być sobą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz