Wschód słońca obudził coś we mnie. Siedzieliśmy tak spokojnie, cieszyliśmy się chwilą, tańczyliśmy przy ognisku. Niewinnie, łapiąc młodzieńcze chwile.
Ledwie minął miesiąc, a ja zdążyłam o tym zapomnieć. Zostają mi zdjęcia; wspomnienia uchwycone w kilku megabajtach na telefonie. W miesiąc zdążyłam dobrze rozpocząć wakacje, pojechać w trip życia rowerem do Suchacza, być na koncercie Hey, pójść z bratem na stand-up Rucińskiego, Termosa i jakiegoś gościa, pojechać do Anglii, podróżować samotnie po okolicznych miastach, nie zgubić się i wrócić żywa. Nawet oblałam z Lexi mój powrót szampanem, który nam mój tata kupił.
W ciągu miesiąca całą rodziną zdążyła mi powiedzieć, że nadaję się na modelkę. To trochę irytujące. Wiem jakie mają tam wymagania, wiem, że się nie nadaję, a oni dalej o tym. Czy ja kiedykolwiek się od tego uwolnię? Marzenia.
Mam też radosną nowinę! Zostanę chrzestną.
Ugh, Miłosz. To zagadka, która nigdy nie będzie dana mi do rozwiązania. (Czy on mi zaproponował oglądanie wspólnie serialu? What.)
Może Paweł przyjedzie pod koniec sierpnia. To dobrze, muszę go podręczyć. Nowy sezon DW obejrzymy. ❤